Z łysieniem plackowatym zmagam się już 18 lat. Prawie dekadę temu choroba osiągnęła stadium universalis, więc nie mam większości owłosienia na ciele, w tym rzęs i brwi. Tak trwała i radykalna zmiana wyglądu była dla mnie ogromnym ciosem i powodem do kompleksów. Nigdy nie pozwoliłam natomiast, aby łysienie mnie ograniczało, pozbawiając ciekawych przeżyć. Zawsze uważałam, że jest to przypadłość bardziej ducha niż ciała, którą pokonać da się właśnie w wymiarze emocjonalnym. Od kilku lat głośno mówię o moim braku włosów i niełatwej drodze jaką przyszło mi przejść. Zawodowo zajmuję się pomocą osobom cierpiącym na różne typy łysienia, piszę bloga i staram się aktywnie wspierać chorych w całej Polsce prowadząc dużą grupę na Facebook’u i organizując spotkania. Założenie stowarzyszenia zawsze było moim marzeniem, bo dzięki niemu możemy zwiększać poziom tolerancji na naszą inność, stymulować świat medyczny do prezentowania empatycznej postawy wobec chorych i pomagać wszystkim zdezorientowanym, na których diagnoza runęła jak grom z jasnego nieba. Jestem żywym dowodem na to, że przy całkowitym braku włosów da się normalnie i bardzo szczęśliwie żyć. Nawet jeśli jeszcze w to nie wierzycie.